Roman Spandowski https://encysol.pl/es/encyklopedia/biogramy/18771,Spandowski-Roman.html
**************************************
XIX wiek jest jak dotąd najważniejszą epoką Nowożytności. Wtedy doczekał się wyroku śmierci (choć jeszcze nie egzekucji) coraz bardziej niemiłosiernie panujący feudalizm, mieszczaństwu – do tej pory kryjącemu się po kątach decyzyjnych salonów – otworzyły się szerokie perspektywy, przewaga ekonomiczna porzuciła rolnictwo na rzecz miejskiego przemysłu, nauka praktycznie przezwyciężyła religijne przesądy, demokratyczne praktyki się stawały coraz powszechniejsze, a tym samym idea obywatelstwa.
Jak na ironię to właśnie XIX w. przyniósł triumf parareligijnego (bo ideologicznego!) i nie bardzo obywatelskiego PATRIOTYZMU. Patriotyzm (w skrajno-fanatycznej – nacjonalizm) nie odwoływał się idei obywatelskości. Obywatelskość to wszak trywialnie pragmatyczna kategoria – obecna tylko w administracyjnych przepisach PAŃSTWA. Narodem zaś miał faktycznie metafizyczny (czyli nie-fizyczny, a zatem nierzeczywisty wg nauk) byt.
Narody europejskie się kształtowały – bardzo zresztą długo od początków Średniowiecza – w oparciu głównie o państwa. Języki nie musiały być tu najistotniejsze. Zresztą języki się też wtedy konstytuowały.
Pominę tu ówczesne narody państwowe – np. Francuzów, Brytyjczyków czy Hiszpanów. Ich równie skomplikowana historia powinna być innym tematem.
Dwa najistotniejsze – wg historycznych zasług – narody Europy, czyli Włosi i Niemcy nie dopracowały się do XIX w. własnych państw. Ale zachowały poczucie jedności, nawet pomimo wewnętrznych różnic językowych. To jest również temat sam dla siebie. Jak też to, że wkroczywszy stosunkowo późno do coraz bardziej narodowej Europy z państwowo-terytorialnymi pretensjami wewnątrz niej – kiedy Europa po Wiedniu się zdawała już ostatecznie rozparcelowana – zmajstrowały po znacznej części dwie wojny światowe.
Naród polski zaczął istnieć w XVI w. Wówczas – i jeszcze prawie cztery następne wieki – się ograniczał do szlachty. Wtedy 5-10% populacji – polskojęzyczna, w ogromnej większości rzymskokatolicka, od XVII w. antyzachodnio inkluzywna. Ale w sumie wcześniej niż Niemcy. Bo dla Niemców narodotwórczym przełomem było w 1807 r. powstanie przeciwko oświeceniowej obywatelsko, lecz faktycznie narodowo-francuskiej hegemonii za Napoleona To wówczas zaistniał i jął się upowszechniać termin Deutschland, czyli kraj zamieszkany przez Niemców, zamiast Deutsches Reich, czyli anachroniczna resztówkapo zczezłym Cesarstwie Rzymskim (Narodu Niemieckiego). Czyli tylko obszar, gdzie się mówiło po niemiecku, niezależnie od wcześniejszych feudalnych przynależności. Dlatego w pierwszej zwrotce Pieśni Niemców lub Pieśni Niemiec, czyli Das Lied der Deutschen lub Deutschlandslied pióra Hoffmanna von Fallersleben z 1841 r. pojawiły się geograficzne detale granic tego postulowanego narodu państwowego. Zresztą kwestia tego obecnego hymnu Niemiec też zasługuje na odrębny tekst.
Obecny polski hymn państwowy powstał wcześniej, bo w 1797 r. Początkowo się zaczynał od frazy Jeszcze Polska nie umarła. Oczywiście był wtedy tylko ważną polską pieśnią patriotyczną, lecz z czasem się stawał coraz ważniejszą. Tak dalece, że posłużył on za wzór bardzo wielu narodom słowiańskim – głównie ze względu na tekst, ale czasem też na melodię (notabene anonimową). Kto chce poznać tego szczegóły, niech zerknie do Wikipedii pod hasło hymn wszechsłowiański. Tematyka wręcz fascynująca.
Ukraińcy stawali się narodem długo i boleśnie. Wyodrębnili się z Rusi Kijowskiej po jej upadku, i potem jak weszli w orbitę kultury zachodniej dzięki przynależności do Rzeczypospolitej. Jako Polacy nie mamy powodów do dumy wobec tego etapu dziejów Ukrainy. Najlepszym dowodem jest to, że mitem założycielskim ukraińskiego narodu jest zaporoska kozaczyzna i powstanie Chmielnickiego – wszak z gruntu antypolskie. Zresztą cokolwiek powstawało wtedy na Ukrainie z zachodniego ducha poczęte – obracało się przeciwko Rzeczypospolitej na korzyść Rosji. Kijowska Akademia Mohylańska mogła być przyczółkiem zachodniej cywilizacji pośród prawosławia, unia hadziacka miała szansę przekształcić Rzeczpospolitą Dwojga Narodów w Trojga Narodów. Wstępne warunki były. Staroruski język był tam ciągle urzędowy, prawosławie wyznaniem panującym. Wszystko to zostało zmarnowane. Palmę pierwszeństwa na Rusi przejęła Moskwa – za czasów Kijowskiej Rusi zadupie na świeżo podbijanym fińskojęzycznym Zalesiu, potem chytry gracz – dokładnie to ujmując – kapo Złotej Ordy wobec zwasalizowanych ruskich księstw. Co dalej, wszyscy wiedzą.
Ale naród ukraiński już istniał. Może jeszcze niepowszechnie. Ale nieśmiały zastrzyk Zachodu dzięki Rzeczypospolitej działał. Literacka ukraińszczyzna powstała na bazie dialektu połtawskiego (Kotlarewski) i podkijowskiego (Szewczenko). Później doszły jeszcze wpływy galicyjskie, bo tam wobec carskich zakazów prezentowania odrębności Ukrainy w Rosji znalazło się centrum ukraińskości. Na marginesie – owym carem, który tego zakazał, był skądinąd mało zasłużony, a ponadto zabity w terrorystycznym zamachu Aleksander II. Wypisz wymaluj Putin – poza finałem. Zobaczymy.
Polecam pamięci waszej nieznanego wam zapewne polsko-ukraińskiego poety, Tomasza Padury. Jak również tzw. szkołę ukraińską w polskim romantyzmie (tę szczególnie). Ale zwłaszcza zupełnie jednorazowego poetę, Pawła Czubynśkiego (Pawła Czubińskiego) (1839-1864) – potomka z dawna zrutenizowanej szlachty polskiej na Zadnieprzu, który w 1863 r. podczas powstania styczniowego napisał hymniczny tekst pt. Szcze ne wmerła Ukrajiny i sława, i wola” (Jeszcze nie umarła Ukrainy i chwała, i wolność), którego muzyki stał się autorem greckokatolicki ksiądz Mychajło Werbyćkyj (Michał Wierzbicki) (1815-1872, całe życie pod Sanokiem). W którejś kolejnej zwrotce, obecnie oficjalnie niewykonywanej, pojawia się wezwanie do boju o całość Ukrainy „od Sanu do Donu”, w czym widzę nawiązanie (czy świadome? – chyba tak) do pierwszej zwrotki „Hymnu Niemców”, teraz też zresztą oficjalnie nieśpiewanej.
Ukraińcy są naszymi braćmi. Bolesne rachunki między nami są wspólne. I oba narody powinny się z nich uczciwie rozliczyć. Lecz wg mojej pradawnej zasady – że bić w pierś należy zacząć od własnej – będę mówił o historycznych winach Polaków i Rzeczypospolitej, a na odpowiedź Ukraińców cierpliwie poczekam.
I nie są braćmi młodszymi. Komukolwiek by to na myśl przyszło, przypominam pierwszy grzech główny – PYCHĘ.