Autor: Roman Spandowski

I jeszcze pendant do mojego tekstu o Gazie, a właściwie o pokraczności opinii znacznej części zachodu wobec tego, co się dzieje na wschodzie, czego nie chcą zrozumieć, bo są w niewoli dziedziczonych zachodnio stereotypów.

Zacznę z grubej rury. Papież Franciszek, z którym naprawdę wiązałem sporo nadziei co do humanizacji doktryny katolickiej i rozpieprzenia całkowicie zdemoralizowanej kurii rzymskiej, w kwestii ukraińskiej kompromituje się raz po raz. Już niczego z nim nie wiążę. Ale przynajmniej wiem, że jako Latynos nie był wojtyłofilem w katolicyzmie.

Tzw. lewica zachodnia owładnięta wręcz erotycznym uwielbieniem Rosji i Putina, potępia pono imperialistyczny Izrael i bez najmniejszego wątpienia samo sedno imperializmu, czyli USA i jego zachodnioeuropejskich sługusów. I jako obywatele demokracji zachodu wychodzi na ulice demonstrować przeciwko polityce swoich demokratycznych ojczyzn, ekscytując się egzotycznymi systemami, w których na ulice mogliby wyjść tylko w równym szeregu a la Moskwa, Pekin czy Pjongjang.

Tzw. lewica zachodnia (itd. itp.) doskonale też wie, że Ukraina to wasal amerykańskiego imperializmu, a Rosja walczy o wolność. Wszystko jedno czyją.

Tu przy okazji przypomnę, że w 1920 r. lewicowi angielscy dokerzy odmawiali załadunku na pokłady statków broni dla polskich żołnierzy walczących z sowiecką Rosją.

Ale teraz tradycyjnie prorosyjska skrajna lewica może iść ręka w rękę z tradycyjnie prorosyjską skrajną prawicą. Coś się popieprzyło w klasycznym dotąd rozdziale ról politycznych. A co? Po prostu XX-wieczna nowinka – populizm. Pasożyt, który wycyckał i prawicę, i lewicę do szczętu, pozbawiając obie formacje wszelkich istotnych treści. Został obyczajowy pozór. Może jeszcze ważny na wschodzie Europy, ale już tylko tu.

Nie cierpię zdeklarowanej prawicy jako gorszącego skansenu politycznego. Na zachodzie  deklaracja, że się jest prawicą, jest kompromitująca. W związku z czym żadna tam aspirująca siła polityczna taką etykietą się nie reklamuje. Na wschodzie Europy inaczej. Bo tu wszystko jest jeszcze inaczej. Jeszcze.

Nie przepadam za zdeklarowaną lewicą. Nie tylko dlatego że przyszło mi żyć długo (o wiele za długo) w kraju realnego socjalizmu ze wszystkimi tego konsekwencjami. Wiem, że obecna lewica zrezygnowała ostatecznie z istoty marksizmu, czyli walki klas i klasowej rewolucji, ale nie zrezygnowała z beserwiserstwa i arogancji. W tym zresztą niczym się nie różni od prawicy i jakiejkolwiek w ogóle ideologii. Doceniam lewicę za nagłaśnianie obyczajowych problemów niewygodnych nie tylko dla prawicy, ale i dla mainstreamu. Nawet jeżeli forma tego nagłaśniania może mi nie do końca odpowiadać.

Summa summarum – zdecydowanie wolę obecną (wg mnie trochę niedorosłą) lewicę niż ogłupiałą i scyniczałą prawicę. Bo wolę buntowniczą młodość ze wszystkimi jej przywarami od stetryczałej, choćby i wyuczenie, starości.

 

Udostępnij: