Autor: Roman Spandowski

Za dopiero niecałe półtora roku się kończy prezydencka kadencja Dudy. A więc teraz jest dekadencja? W jego wypadku trudno o tym mówić, bo jego kadencje i dekadencja to jedno i to samo od początku.
Dekadencja poszanowania dla porządku prawnego państwa jako najpodstawowszego ustrojowego fundamentu demokracji. Wiele jeszcze nam Duda zmajstruje. Będziemy się irytować, może nawet (oby nie) frustrować, ale za to będziemy mieli rzadką w normalnych państwach uciechę, widząc cyrkowego klauna w prezydenckim pałacu. Przy okazji przypominam, że ów pałac przy Krakowskim Przedmieściu do niedawna nosił historycznie uzasadnioną nazwę pałacu namiestnikowskiego. Bo rezydował w nim generał Zajączek jako carski namiestnik w Królestwie Kongresowym. Mijają czasy, mijają zajączki. Duda była i jest zajączkiem Kaczyńskiego. Tyle że Nowogrodzka to już nie Pałac Zimowy czy Kreml, tylko szpetny barak w sercu Warszawy – do rychłego wyburzenia. Według proroctw wielu politologów w
ostatnich tygodniach Duda powinna się była zdobyć na niepodległość, bo dyktat Nowogrodzkiej przestał być nie tylko groźny, ale też atrakcyjny. Nic z tego. Duda nie miała i nie ma własnej ambicji. Duda jest oczywistym przykładem pasywa i submisywa. Umie być tylko pod. Tylko to go rajcuje. A że rajcuje, widać to, jak publicznie prezentuje swoje parapolityczne orgazmy.
Nie przejdzie do historii jako ciemny satrapa. Zdecydowanie jako atrapa satrapy. Chorobliwie wiekowo niedojrzały, po dziecinnemu próżny, po imbecylsku kretyński, infantylny w każdym calu. Nagrania z jego publicznych retorycznych występków będą korelowane nie ze Stalinem ani nawet Hitlerem (choć niejakie podobieństwa są), ale z Mussolinim. Taka atrapka satrapki. Mussolini był groźny, będąc śmiesznym.
Dudzie to pierwsze nie grozi. Przez najbliższe niecałe półtora roku Duda będzie szkodziła, bo pępowiny z Kaczorem nie zerwie. A nawet jak nie z Kaczorem, to z jego następcą, bo Dudy wyborem zawsze jest być pod kimkolwiek. Żałosna monotonia pozycyjna. Promotor doktoratu Dudy, prof. Jan Zimmermann też tak stwierdził, że Dudy top to albo Kaczor, albo Agatka. I nawet w tej kolejności. Bardzo ciekawe są kwestie ludzkiej podświadomości ze wszystkimi tego konsekwencjami.
W każdym razie jego prezydenturę będziemy żegnać z ulgą, ale też ze wstydem, że coś takiego się nam jako pono dumnym Polakom trafiło. Prychnie w powietrze. Niech jej ono ciężkim będzie.

Udostępnij: