Autor: Roman Spandowski
Piątka Mentzena czy całej Konfederacji? – a propos wydarzeń z konwencji Konfederatów w Chorzowie 24 marca 2019 r.
Ten program ogłosił wówczas w Chorzowie sam Mentzen. Potem w ogniu krytyki z wielu stron wycofywał się z tego rakiem, że to nie jego poglądy. Marny tchórz i hucpiarz.
Pozostało to w sieci. I tylko tym się chcę teraz zająć.
Na wstępie przypomnę oryginalne sformułowanie owej piątki: „Nie chcemy Żydów, homoseksualistów, aborcji, podatków i Unii Europejskiej”.
Zacznę od analizy logicznej i retorycznej tego przesłania i mu podobnych.
1) Co do ogółu – Nie chcemy czegoś, tzn. nie chcemy niczego tego i mu podobnego, na co reagujemy.
Nadawca komunikatu świadomie nie precyzuje adresata pretensji, licząc na to że, zdezorientowany adresat społeczny sam doń dotrze, nie babrząc na dodatek politycznego konta (bo wszak nie sumienia) nadawcy. Nie chcemy, bo nie chcemy, bo nam się to nie podoba i lepiej by nam było bez tego. Tak w ogóle nie chcemy w całości czy choćby w znikomej mniejszości? A i tak przypomina to dość lincz.
2) Co do detali
a) Żydów czy żydów? – w ustnej wypowiedzi trudno rozpatrzyć, czy chodzi o ludzi wyznających judaizm (małe „ż” na początku), czy członków narodu żydowskiego (duże „Ż”)? Wiem, że w tym wypadku trudno to rozróżnić, ale jakże łatwo tym w niecnych celach manipulować. Czy Mentzen nigdy nie słyszał o antysemityzmie w Polsce? Jeśli nawet to dla Mentzena nie jest najistotniejsze, to o co chodzi w w tym
apelu, skoro ich nie mamy chcieć, a i tak niewiele ich jeszcze zostało – stąd wyekspediować ich dokądkolwiek (np. na Madagaskar) czy fizycznie ich unicestwić? Oba rozwiązania znamy już z realizacji w naszych stronach w połowie XX w. Warto do tego wracać, nawet w marnym retoryzmie?
b) Co się tyczy też ludzi LGBT. Przypomnieć trzeba Mentzenowi, że w hitlerowskich obozach homoseksualiści byli oznaczani różowym trójkątem jako następny cel rasistowskiego ludobójstwa po Żydach i Romach (też oznaczanych kolorowymi trójkątami). I co – wypędzić czy zlikwidować, czyli twórczo nawiązać do hitleryzmu?
c) Wreszcie coś prawnie, a nie zbrodniczo konkretnego. Zdelegalizować całkowicie aborcję? Kobiecy elektorat to zeżre, a potem wyrzyga. Nawet nie próbujcie wdawać się w dyskursy etyczne w tej kwestii.
Do tego trzeba dorosnąć.
d) Tzn. że w ogóle nie chcecie żadnych podatków? To kto was jako polityków utrzyma? Mentzen na razie jest na fali, ale Mentzen to Mentzen, a fala to falą. Pewnie chodziło o niskie podatki, co rozumiem. Ale jakby się miał ten kategoratyw analogicznie w całej piątce? Niski udział w społeczeństwie Żydów, homoseksualistów i aborcji? Śmieszne.
e) Nie chcecie UE? Bo to Eurokołchoz w najlepszym razie, w najgorszym wg Kaczora i mu podobnych imperium niemieckie, ewentualnie rosyjsko-niemieckie kondominium. Ręce i nogi opadają. A więc krótki rys historyczny gwoli ilustracji.
W 1775/6 13 angielskich kolonii w Ameryce Pn. zjednoczyło się taktycznie w wojnie z brytyjską metropolią o niepodległość. Strategiczna ich jedność zrodziła się trochę później. Załóżmy jednak, że nigdy by się zrodziła. Wtedy następną wojnę anglo-amerykańską w 1812 r. rozdrobnione ekskolonie przegrałyby z kretesem. I nigdy by nie powstało USA, takie jakie jest teraz, niewątpliwie największy gracz ekonomiczny, militarny i polityczny świata, choć ostatnio coraz bardziej jak pijane dziecko we
mgle. Niemniej jednak – w heraldyce USA jest łacińskie hasło „E pluribus unum”, czyli „Z wielu jedno”.
Stany Zjednoczone były dziełem europejskich (tu: angielskich) intelektualistów oświeceniowych, co do jednego masonów, którym się marzyło społeczeństwo i państwo poza ograniczeniami dotychczasowej europejskiej historii, nieuwikłane w niezrozumiałe dla ogółu konflikty feudalne i im podobne. W Ameryce per saldo udało się stworzyć niemal nieobciążony europejskimi zaszłościami naród nowego typu – nie etniczny, lecz obywatelski. Jego konstytucja – zresztą dzieło owych masonów – pierwsza w świecie i jedyna dotąd przetrwała plus 27 poprawek o różnej powadze prawnej. Tak na marginesie – dlaczego? Bo w swej istocie miała wpisaną w siebie od stuleci ponadklasową praworządność obywatelską o anglosaskiej proweniencji, nawet niekoniecznie literalnie spisaną.
W Ameryce angielscy oświeceniowcy mieli możliwość skutecznego działania, jakiej nie mogli mieć w starej Europie. Owszem, wykorzystali tam zachodnioeuropejski demokratyzm o mieszczańskich korzeniach, bo tylko tam – w całkowicie nowej przestrzeni – mogli budować zupełnie nowe obywatelskie społeczeństwo, w niczym nieuzależnione od feudalnych zaszłości rodem z Europy.
Stąd morały dwa, zresztą bardzo różne:
1) Pewnych zaszłości z Europy nie udało się Amerykanom uniknąć, pomimo że Europa w porównaniu z USA wcześniej z tym sobie dała jakoś radę. Chodzi o niewolnictwo Murzynów.
2) Od II wś. żyjemy w nowej Europie, która już nie jest centrum świata, bo i nie ma już europejskich imperiów kolonialnych. Zwyciężyła zasada suwerenności każdego kraju. A w ostatnich dekadach w grę weszły przedtem mało znaczące albo w ogóle dotąd nieistniejące państwa na wschodzie Eurazji.. Europa, dotąd pani całego świata stała się terenem chybotliwej równowagi dwóch systemów, których centra decyzyjne znalazły się poza nią. Sedno cywilizacji zachodu przejął dawny antybrytyjski buntownik, a potem faktyczny zwycięzca w obu wojnach światowych, czyli USA. Swoje sedno przejął również jako misję jego ratowania w razie co. Zachodnia Europa postanowiła się schronić pod jego skrzydłami, totalnie abdykując ze swojej dotychczasowej roli. Bo po drugiej stronie powstało na bazie haniebnie poległego w
I wś. archaicznego imperium rosyjskiego nowe imperium rosyjsko- sowieckie, śmiertelnie niebezpieczne dla zachodniej cywilizacji. Przyjmując efektowne pozory kulturowe zachodu, odrzuciło ono feudalne tradycje bardziej niż rewolucja francuska. Ale zbrakło mu bagażu cywilizacyjnego Francji. Żaden thermidor tam nie nie nastąpił. Ledwie zalążki społeczeństwa obywatelskiego sprzed 1917 r. zostały po
przewrocie bolszewickim unicestwione, podobnie jak te, które ujawniły się po 1990 r., w starciu z putinowską reaktywacją imperium.
Jakiś czas czas temu nasz zaściankowy guru, czyli J.Kaczyński, oświadczył, że jego wrogiem naczelnym jest lewica, poczynając od postsowieckiej w wykonaniu Putina. Zgroza i skazanie boskie. Putin i lewica?
Przeanalizujmy ideologiczny przekaz putinizmu – nacjonalizm, imperializm, totalne odrzucenie oddolnej obywatelskości oraz w ogóle monteskiuszowskiego trójpodziału władzy i niezależności mediów, w kwestiach kulturowych i obyczajowych skrajny konserwatyzm z pognębieniem wszystkich inności, w sumie brak jakiejkolwiek otwartości na cokolwiek nowego – i to ma być lewica? Przecież to jest
wyznanie wiary dzisiejszej prawicy. Zjednoczonej a la PiS też.
Już od dawna wiadomo, że Le Pen, Salvini, AfD itp., czyli esencja europejskiej najskrajniejszej prawicy, są sponsorowane z Moskwy. Moskwa maczała palce i w wyborach w USA, i w probreksitowskim referendum w UK, zresztą gdziekolwiek i kiedykolwiek. Więc jak to jest z tą lewicowością i prawicowością tu i teraz? PiS gra głupa – reklamując się jako prawica, przywdziewając jednocześnie socjalno-lewicowe szatki, ale robi robi to cynicznie a la Talleyrand lub Metternich. Przynajmniej ma
godne wzory. Lewica chce się cywilizować, ale wzorów nie ma, bo albo popadnie w kryzys aksjologiczny z początku XX w., albo ten po bankructwie ZSRR. Nie będę po niej płakał.
Ale ktoś powinien się w polityce zająć kwestiami dotąd przez tradycyjną lewicę niezałatwionymi, zresztą przez nikogo innego. Np.:
1) Rozwój ekonomiczny a środowisko naturalne
2) Bilans energetyczny a środowisko naturalne
3) Przeludnienie Ziemi
4) Zróżnicowanie ekonomiczne i socjalne w świecie
5) Jak na tym tle wyglądają przyjęte przez zachodni świat prawa człowieka?
A) Ekonomiczne
a) Prawa pracowników
b) Prawa przedsiębiorców
B) Kulturowo-obyczajowe
a) Prawa kobiet
b) Prawa dzieci
c) Prawa ludzi niepełnosprawnych
d) Prawa ludzi LGBTQ+
e) Prawa wyznawców religii
Punkt e) dałem na końcu, bo i tak prawa rzymskich katolików są w Polsce nadużywane Hołownia krzyczał i krzyczy o wzniesienie się w polskiej polityce ponad dotychczasowe podziały i by wybrać trzecią siłę, która wszystko pozamiata, ukoi, kogo trzeba, przylepi gojący plaster, kogo boli, odpędzi komara bądź osę, co się czają, by ukłuć kogo, i w ogóle będzie cacy czy wręcz nadcacy.
Nie, tak dobrze nie ma. Zachodnie społeczeństwa, by mieć, co mają, pracowały na to przez stulecia.
Choć i tak nie są z tego zadowolone. Myśmy bardzo długo im zazdrościli, czując się pokrzywdzeni tylko aktualnie geopolitycznie. Bo gdyby nie Teheran, Jałta i Poczdam, Polska byłaby jak reszta zachodu Europy. Gówno prawda. Jako kraj zmarnowaliśmy parę wieków, żeby chociaż próbować doścignąć zachód w jego marszu ku nowoczesności. Kosztowało to nas ponadstuletnie zniewolenie oraz żałosną wtórność naszej kultury pod zaborami. Ci, co się ponadto chcieli wybijać, byli wyniszczani przez zaścianek.
XIX-wieczna kapitalistyczna Europa szła jak huragan do przodu, a jej feudalne archaiczności w tymże tempie traciły swoje znaczenie. Ale nie w Polsce. W zaborze pruskim pańszczyzna – i tak w Prusach dość egzotyczna – przestała istnieć w okresie napoleońskim. Na zachodzie Europy jej praktycznie nigdy nie było. W austriackiej Galicji ją zniesiono po tragicznej rabacji Szeli. A w Rosji dopiero w trakcie
powstania styczniowego.
Tu drobna uwaga – rząd powstańczy zniósł pańszczyznę, ale nie miał żadnej możliwości sprawczej, by to wyegzekwować, choćby z braku ekonomicznej alternatywy dla szlacheckich folwarków. To po prostu był ideologiczny akt radykałów w beznadziejnym rządzie, który nie mógł się już liczebnie odwołać do polskiej szlachty, uwikłanej feudalnie, a jeszcze nie mógł do chłopstwa, ciągle wobec szlachty
najpodstawowiej uwikłanego. W efekcie chłopstwo Kongresówki zapamiętało zniesienie pańszczyzny jak dar cara Aleksandra II, a powstańców wyłapywało z lasów i dostarczało Rosjanom. A w XX w. wzniosło pod Jasną Górą w Częstochowie monument ku czci cara Aleksandra II – notabene zabitego potem w terrorystycznym zamachu przez polskiego anarchistycznego rewolucjonistę Hryniewieckiego.
Tu mi się coś kojarzy z owym zniesieniem pańszczyzny w superfeudalnej Rosji, a i w podległej Kongresówce – południe USA. W przededniu wojny secesyjnej gospodarka południowych stanów była monokulturą bawełnianą na użytek europejskich przędzalni, w tym łódzkich. Amerykańskie Południe produkowało bawełnę bajecznie tanio, bo siłami czarnych niewolników.
Z tych samych powodów w XVI-XVII w. Rzplita przyczyniła się do szybkiego rozwoju kapitalistycznego zachodu kontynentu, dostarczając tam tanią żywność, bo produkowaną przez równie niewolniczych chłopów pańszczyźnianych w tejże.
Wychowałem się patriotycznie na Żeromskim – „Popioły” i „Rozdziobią nas kruki i wrony”. Poza tym jestem plebejuszem, o szlachtę się nawet nie otarłem. Zresztą, co ja mówię? Może jakiś mój przodek parobek dogonił panienkę, a ta mu uległa? Może pani go dobiegła, a on jej uległ? Wszystko jedno.
Patriotyzm teraz powinien wyglądać inaczej – obywatelsko a la Francja i USA. A może w ogóle czas tradycyjnego etnicznego patriotyzmu się skończył? Na zachodzie to już widać. I mnie się to podoba.