Wojny Polsko-Polskiej ciąg dalszy.
A nad tym wszystkim unosi się odium partyjnych przepychanek. Już wiemy, że PIS jest zły. Tak mówią. Działaniami swoimi politycy tej partii systematycznie potwierdzają prawdziwość tej tezy, żeby nie było. A niedawno dowiedzieliśmy się, że nie ma wroga większego nad „lewaka złego”. Gdyż wysnuwa się wniosek, jakoby projekt „Ratujmy Kobiety” był koniem trojańskim podsuniętym opozycji w celu jej rozbicia, a co najmniej zadziałania na korzyść PIS. I tu wrzuca się do jednego worka zarówno pomysłodawców tego projektu, jego propagatorów (czyli mnie też) oraz partie (z reguły lewicowe), które wyszły w ostatnich dniach w protestach na ulice polskich miast i miasteczek.
Nie ma partii idealnej i nie będzie. Każda ma plusy i minusy. Każda. Jedna więcej plusów, inna minusów. Zależy kto ocenia. Gdyby powybierać z wielu partii tych „co mądrzejszych” to niezły team można byłoby stworzyć. Ale tak się nie stanie. Tak jak i nie nadjedzie na białym koniu zbawca narodu. Jestem realistą i wiem, że jak sobie pościelę tak się wyśpię, a jak trzech liter nie ruszę do roboty to nikt inny tego za mnie nie zrobi. Nie ma także ludzi, którzy nie popełniają błędów, są jednak tacy którzy się na błędach nie uczą. Jednak szczytem bezczelności jest jeśli za swój błąd chce się obarczyć winą innych. I tutaj tytułem wyjaśnienia. Tydzień temu głosami, a właściwie brakiem głosów, części posłów PO i .Nowoczesnej projekt „Ratujmy Kobiety” nie został skierowany do dalszych prac. I nie chodziło tu o głosowanie nad ustawą a o to, czy Sejm zajmie się tym projektem. Panie i Panowie po wyciągnięciu kart do głosowania wyszli z sali. Czy brak to odwagi, głupota czy wyrachowane działanie przestaje mieć to już znaczenie „na fali” tego co się wydarzyło później, i dzieje dalej. Cenię ludzi, którzy mają odwagę głosić swoje poglądy, i nie ma tu znaczenia czy się z tymi poglądami zgadzam czy też nie. Do „tchórzy” i koniunkturalistów podchodzę z dozą ostrożności.
To nie lewica winna, że panie i panowie w Sejmie „dali ciała”. (W tym miejscu nadmienię, że oceniam postępowanie części posłów i posłanek a nie całych partii). Zasłoną dymną faktów się nie zmienia. Błędy da się naprawić, prawie wszystkie, i nie trzeba w tym celu posypywać głowy popiołem i na kolanach do Częstochowy iść. Bez wątpienia trzeba jednak wyciągać wnioski z tego co się robi źle. Trzeba szukać powiązań przyczynowo-skutkowych, a już bez wątpienia potrzeba dialogu. Rozmowy z samym sobą, rozmowy ze współbratymcami, czy to w rodzinie czy to w zespole, czy to we wspólnocie światopoglądowej. Dialogu potrzeba też z tymi, z którym nie zawsze zgadzam się w poglądach.
Demokracja ma to do siebie, że jest odwiecznie toczącą się wojną. Ze ścierających się poglądów wyłania się kompromis, który pozwala określić wspólne stanowisko i podjąć działania. Nie będzie jednak działań, jeśli nie będzie próby zrozumienia potrzeb drugiego człowieka. Nie będzie dialogu jeśli będziemy się okopywać na swoich pozycjach, na podorędziu w gotowości do użycia trzymając proce, kusze i kałasznikowy. Żyj i pozwól żyć innym. Jestem przeciwnikiem aborcji ot tak na życzenie. Projekt Ratujmy Kobiety jednak poparłem i popierał będę. Dlatego, że jestem za wolnym wyborem podpartym samoświadomością. A samoświadomość buduje się poprzez dostrzeżenie wyboru oraz samodoskonalenie się. Wybór nie obliguje jednak do automatycznego skorzystania z opcji. Wybór daje możliwość otwierając furtki i skłaniając do myślenia. A zakaz prowadzi zarówno do przekory i oporu, skłania do kombinowania, jak i do schodzenia z nielegalnymi (według kogo?) działaniami do podziemia. Bogaty wyjedzie na zachód, a biedy skorzysta z „podziemia aborcyjnego”. Jak to się może skończyć w tym drugim przypadku nie będę nawet próbował domniemywać. Czy na pewno jednak tego chcemy dla tysięcy Polek i Polaków?
Jestem pacyfistą pomimo, że prawie dwadzieścia lat spędziłem w wojsku. A może właśnie dlatego jestem, już sam nie wiem. Wiem, że każda śmierć to cierpienie wielu stron. Wiem, że tam gdzie brak porozumienia to cierpieć będą ludzie, istoty. Cierpienie rodzi cierpienie, i tak od setek lat. I błędne koło się nie zamyka, a poszerza i zatacza coraz szersze kręgi. Pęcznieje, rośnie i kiedyś wybucha. Wojny nam potrzeba, żebyśmy zrozumieli, że jest jeden wróg? Jeden jedyny i jest nim … Nie dam odpowiedzi na to pytanie. Skłonię do refleksji. Zaapeluję też do polityków obydwu stron o opamiętanie się. Zakończcie nagonkę jednych na drugich. Przestańcie udowadniać kto jest bardziej winny. Wszyscy jesteśmy winni zaistniałej sytuacji. Ja też. Za czyny i za zaniechania czynów również. Polska jest jedna i czeka. Polaków wyprowadziliście na barykady i czekają. Na co czekamy? Na zbawienie? Nie będzie go jeśli się nawzajem pozabijamy.
Obywatel ma prawo protestować, krzyczeć tupać nogami, rzucać hasłami. Rządzący mają się w Naród wsłuchiwać i działać. Szlachectwo panie i panowie reprezentanci zobowiązuje. A waszym zadaniem jest służyć a nie śmietankę spijać. O demokracji można dyskutować, a demokrację też można robić. Do roboty więc Panie i Panowie przedstawiciele. My obywatele też, żeby nie było. Ja też. Długa droga przed nami. Mamy jednak wybór. A moja prawda nie jest mojsza.
I niezmiennie … żyj i pozwól żyć innym.
/Ryszard Mosiołek/

19 stycznia 2018