Roman Spandowski:
Przeczytałem w Gazecie Wyborczej (21.02.2023) wspaniale napisany esej Jacka Podsiadły o Sienkiewiczowskich Listach z podróży do Ameryki. Przypominam, że Sienkiewicz jest przez obecną władzę lansowany jako nieskazitelny wzorzec polskości, a owe Listy są wśród zalecanych przez nią w opracowanym wyborze szkolnych lektur. Opracowanym, to znaczy wykastrowanym z niewygodnych elementów, które przecież były istotną częścią składową Sienkiewicza, choć dzisiaj mocno kompromitującą. Otóż w całości tych listów jawi się ich autor jako miłośnik polowań w najokrutniejszej formie oraz – co tu gadać – rasista wobec Indian i Murzynów. Ów rasizm dostrzegamy teraz już i w powieści mojego (i moich dzieci) dzieciństwa, czyli w „W pustyni i w puszczy”. Cóż, czasy mijają, społeczne normy też, ale chyba coś pozostaje? Tylko co? Przecież nie chrześcijaństwo. Gdyby było tylko polityką, można byłoby to zrozumieć. Ale ta religia uzurpuje sobie wiecznie aktualne posłannictwo moralne, nienaruszalne w niczym. Nawet badania naukowe, czy choćby tylko archiwalne nie mają prawa naruszać tego pseudodogmatu (np. ostatnia histeria większości kk po ujawnionych bezspornie faktach o Janie Pawle i pedofilii w kk). Jestem jednak pewien, że coś pozostaje, ale to z religiami nie ma nic wspólnego. A dotyczy to również całości dziejów człowieka. Cywilizacje rodziły się, padały, często w sposób straszny dla pojedynczych ludzi, przychodziło nowe, niekoniecznie lepsze niż stare, ale per saldo postęp jednak był. I to także dla pojedynczych ludzi. Moje dalsze refleksje wynikły z przeżytej lektury Podsiadły.
Cywilizacja Indian, zresztą nawzajem się też wyrzynających z podobnym okrucieństwem, nie miała szans w starciu z białymi. Podobnie jak broniący swojej celtyckiej cywilizacji Galowie pod Wercyngetoryksem wobec Cezara. Czy Żydzi przed Tytusem, a potem przed Hadrianem. Itd. itd. Obecni resztkowi Indianie nawet nie marzą o powrocie od tamtych czasów, kiedy hasali sobie na rumakach po prerii, oszczędnie polując na bizony i nieoszczędnie wybijając swych czerwonych współziomków, tyle że z innego plemienia. Zresztą konie przywlekli do Ameryki wcześniejsi, bo hiszpańscy kolonizatorzy. Również potomkom ofiar jeszcze straszniejszych zbrodni białych – czyli czarnych Afrykańczyków ani w głowie myśleć o powrocie do Afryki. Obecni Francuzi mogą sentymentalnie wspominać Wercyngetoryksa, ale sami się czują narodem romańskim, a resztki ludzi mówiących po celtycku powoli wymierają. A Polacy – przemocą chrzczeni na modłę zupełnie sprzeczną z ich tradycją – teraz obnoszą się ze swoim chrześcijaństwem jako istotą swojej polskości.
Tak już jest. Arabskojęzyczni i islamscy Maghrebczycy mogą się czuć teraz wrogo zdominowani przez chrześcijańskich Europejczyków, ale w VII-VIII w. sami byli chrześcijańskimi Berberami (mocno już zlatynizowanymi – Augustyn, Tertulian) podbijanymi przez muzułmańskich Arabów. Itd. itd.
Ale to właśnie kultura europejska miała w sobie od zarania rudymenta tego, co jest teraz dla nas oczywiste i moralne.
I dla Polaków kiedyś przemocą chrystianizowanych, i dla amerykańskich Indian i Murzynów, i w ogóle dla wszystkich i wszędzie. Więc nie buntujmy się przeciw europejskiej kulturze, tylko przeciw próbom zawracania jej do przeszłości.
Bo świat przedtem nie był lepszy. Był dużo gorszy.

28 marca 2023