Autor: Roman Spandowski

Sędziwy i wielki autorytet prawny, jeszcze nie tak dawno wiązany z tzw. prawicą Adam Strzembosz oznajmił pisemnie, że cała PiSowska rządowo-parlamentarna wierchuszka włącznie z Kaczyńskim i naturalnie Dudą zasługuje w pełni na Trybunał Stanu. Pięknie to brzmi. Poczekamy, zobaczymy. Na razie jednak nie czekając, warto poddać Dudę przed inny trybunał – trybunał najzwyklejszej śmieszności. Bo na to zasługuje ze wszech miar od początku swojej karykaturalnej prezydentury. Słuchałem w TVN wypowiedzi o nim Cimoszewicza czy Rosatiego per „pan Duda”, owszem dystyngowanych, ale byleby nie padło słowo „prezydent”. Weteranka powstania warszawskiego, pani Wanda Traczyk-Stawska określiła Dudę – „chłopiec w wiecznie krótkich spodenkach”. Bardzo to trafne, ale nie oddające komizmu powiązanego z grozą tej sytuacji – mamy za prezydenta infantylnego pajaca. Zaraz, wróć! – pajacyka, dla którego nawet Pinokio jest stanowczo zbyt skomplikowanym odniesieniem. Jak go szanować jako piastującego stanowisko głowy państwa, skoro jego właściwości znajdują się dużo poniżej głowy? Na szacunek trzeba zasłużyć. W najmniejszym stopniu nie odczuwam, żeby Duda na cokolwiek zasłużyła. Ot, taki Dudzio, swawolny Dudzio, strasznie z siebie zadowolony, o czym świadczy choćby jego gestykulacja i mimika. Oglądając jego tandetne występki, widzę Mussoliniego z lat 20. i 30. Nie Hitlera, bo ten przynajmniej miał jakąś charyzmę. Straszną, bo straszną, ale jednak. Złotouści i słabo kumaci w obcych językach Benito i Adriano to postaci z marnego kabaretu. Mnie, Polaka Duda jako prezydent mojego państwa po prostu obraża, a wręcz znieważa. Zasługuję na coś lepszego niż ten trywialny infantyłek.

Udostępnij: